Pomyślicie, że jestem szalona. Weekend w San Francisco, trzy dni w Nowym Jorku, a teraz jeszcze ta Andaluzja. Pewnie wielu z Was nawet nie chciałoby się pakować, tylko po to, żeby wyskoczyć gdzieś na chwilę. Ja nie mam z tym problemu. Uwielbiam spontaniczne wyjazdy i potrafię się spakować naprawdę w kilka chwil. O moich sprytnych sposobach na pakowanie walizki pisałam w tekście Moje 5 sposobów, jak sprytnie spakować walizkę do samolotu.
Wiele z moich podróży sprowadza się do umiejętności sprytnego przedłużenia weekendu – roboczo na blogu nazywam je City Break. Tyle w kwestii wstępu 🙂 Doskonale wiecie, że na blogu zawsze możecie liczyć na konkrety i zero wodolejstwa, więc przechodzę do konkretów.
Stylowe Gwiazdki to kolejna forma maksymalnego skrócenia przekazu, która dzisiaj oczywiście również się pojawi.
Nastał czas na turystycznego pewniaka, czyli Hiszpanię. Na tapetę biorę południową Hiszpanię i Gibraltar. Specjalnie dla Was przygotowałam gotowy przewodnik po Andaluzji i jej atrakcjach. Podpowiem Wam, jak zaplanować intensywne 5 dni, aby wycisnąć z nich maksymalnie dużo, ale również zregenerować siły i złapać chwilę oddechu. To naprawdę da się zrobić. Dodam, że jesień w Hiszpanii jest wspaniała… koniecznie musicie sami się o tym przekonać.
Andaluzja w 5 dni – przewodnik i atrakcje
Dzień pierwszy
#1 Przylot do Malagi – na miejscu jesteśmy około południa, wita nas wspaniała pogoda, na którą w Polsce już nie możemy liczyć, wypożyczamy auto i ruszamy w drogę. Malaga to urokliwe miasto na wybrzeżu Costa del Sol, ale tak naprawdę do „schodzenia” w jeden dzień. Punkt obowiązkowy to lunch w Mercado Central de Atarazanas, czyli hamon, owoce morza, tomatina – tapas rządzą! – pisałam o także tutaj.
Warto zajrzeć do muzeum Pabla Picasso, który urodził się właśnie w Maladze oraz odwiedzić ponad 700-letnią forteca La Alcazaba. Jednakże najwięcej radości przyniesie zwyczajny spacer starymi ulicami miasta.
#2 Jedziemy do Marebelii, słynącej z pięknej plaży i obłędnie zamożnych mieszkańców. To tam osiadają najbogatsi Europejczycy, by spędzać czas w restauracjach i kawiarniach z widokiem na plażę i morze przy Avenida del Mar. Jest sympatycznie, ale nie mam pewności, z czego faktycznie wynika wyjątkowość tego miejsca. Według mnie zasługuje na moje 3 stylowe gwiazdki. Czas płynie bardzo szybko i zapada już wieczór. W Marbelli zostajemy na noc w doskonałym hotelu Los Monteros Marbella Hotel & Spa.
Jestem pewna, że zainteresuje Cię również tekst Lazurowe Wybrzeże, czyli przewodnik po ulubionym kierunku bogaczy
Dzień drugi
#3 Rankiem raz jeszcze idziemy na plażę w Marbelli. Jemy szybki Lunch na Avenida del Mar i wyruszamy do Algeciras. To strategiczne miejsce na mapie Hiszpanii, gdyż posiada regularne połączenia promowe z Tangerem i Ceutą – hiszpańską enklawą na terytorium Maroka. Przy dobrej pogodzie zobaczyć można stąd nawet Afrykę! Przez moment mamy nawet ochotę popłynąć do Maroka, skoro jest już tak blisko… to chyba jednak zbyt szalone, nawet jeśli chodzi o nas 🙂
Zatrzymujemy się w hotelu sieci Mariott AC Hotel Algeciras, a Mariott Lifestyle Hotel, ale niestety nie należy on do zbyt urzekających. Zostajemy tu na szczęście tylko na jedną noc, bo już jutro wyruszamy dalej, czyli do… Wielkiej Brytanii.
Andaluzja w 5 dni – przewodnik i atrakcje
Dzień trzeci
#4 Zgodnie z planem opuszczamy Hiszpanię, aby zdobyć Gibraltar (uwaga, należy ten fakt uwzględnić ubezpieczając wypożyczony samochód!). Jeśli obawiacie się wąskich, krętych i stromych gibraltarskich ulic, to sugeruję zostawić auto na przygranicznym parkingu i po prostu na Gibraltar udać się pieszo. Już teraz z pełną odpowiedzialnością mówię, że Gibraltar jest niesamowity!
Skała gibraltarska i towarzysząca jej od zawsze chmura orograficzna, a do tego żyjące tylko tutaj, jedyne w swoim rodzaju małpy bez ogonów, czyli Magoty dostarczają niecodziennych wrażeń. Wjeżdżamy gondolą na szczyt góry, aby podziwiać z niej panoramę miasta i kolejną atrakcję turystyczną, czyli lotnisko z jednym z najkrótszych pasów startowych na świecie. Kilka razy w ciągu dnia miasto korkuje się na kilkanaście minut, gdyż właśnie wtedy ląduje bądź startuje samolot. Lotniskowy pas na Gibraltarze jest bowiem jednocześnie lokalną drogą, najzwyczajniej w świecie przeznaczoną dla ruchu samochodowego.
To wszystko sprawia, że jest tu intrygująco, pięknie, niepowtarzalnie. To zapewne również zasługa przenikających się na Gibraltarze kultur hiszpańskiej, arabskiej i angielskiej oczywiście, których wpływy najlepiej oddaje miejscowa architektura i kuchnia. Fanom historii Polski polecam odwiedzić miejsce tuż nad brzegiem morza, w którym uczczono śmierć gen. Sikorskiego, jaką poniósł tu w wyniku katastrofy lotniczej w roku 1943.
#5 Czas na zasłużony relaks, czyli morza szum, ptaków śpiew…Wyruszamy w dalszą drogę. Teraz czas na prawdziwie wakacyjne klimaty. Po pierwsze muszę stwierdzić, że Costa de la Luz nie jest ani trochę przereklamowane – szczególnie teraz, czyli poza sezonem wakacyjnym. Udajemy się do Tarify, będącej najbardziej wysuniętym na południe krańcem Europy. Tylko 20 km dzieli nas stąd do Afryki i jest po prostu bajkowo! Tarifę muszę zaliczyć do najpiękniejszych miejsc na świecie, w jakich do tej pory się znalazłam.
Piękne, szerokie, piaszczyste plaże, błękitny ocean i ostre, choć już jesienne słońce. Miasteczko jest wyludnione, ale przez to Tarifa jest jeszcze bardziej pociągająca. W jednej z nadmorskich restauracji mam okazję zjeść najlepszego grillowanego kalmara na świecie – naprawdę nie przesadzam! I wcale nie przeszkadza mi wiejący tu przez cały czas okropnie silny wiatr. Pamiętam, że to dzięki niemu Tarifa stała się mekką surferów i kitesurferów. Może kiedyś spróbuję swoich sił i w tej dziedzinie… 😉
Andaluzja w 5 dni – przewodnik i atrakcje
#6 Błogostanu ciąg dalszy… Jedziemy wzdłuż wybrzeża, aby zobaczyć na własne oczy jedyne w swoim rodzaju ruchome wydmy. To Valdevaqueros w okolicy Tarify – odrobinę przypominające mi pustynię Wadi Rum w Jordanii. Piękne, tajemnicze i nieokiełznane. Przez chwilę mam wrażenie, że jesteśmy na innej planecie.
Nadal bardzo wieje i piasek mam już w każdym zakamarku ciała, ale to właśnie sprawia, że czuję się jak mała dziewczynka w wielkiej piaskownicy… Czas jednak biegnie nieubłaganie i musimy wyruszać dalej. W drodze do Sevilli chcieliśmy jeszcze zobaczyć Kadyks i Jeres de la Frontera – ale w Tarifie tak nam się podoba, że postanawiamy zostać tu na noc. Mamy już jednak pretekst by przyjechać tu ponownie 🙂
Andaluzja w 5 dni – przewodnik i atrakcje
Dzień czwarty i piąty
#7 Wczesna pobudka już za nami, zatem wyruszamy do Sewilli. Po około 3 godzinach zbliżamy się do mety naszego andaluzyjskiego maratonu. Przekraczając granice miasta już jednak wiemy, że dwa dni w Sewilli to stanowczo za mało. Zatrzymujemy się w rozległym hotelu Silken Al-Andaluz Palace. To nasza baza wypadowa do głównych lokalnych atrakcji, jak pałac królewski Alkazar, Katedra Najświętszej Maryi Panny czy Plac Hiszpański (Plaza de Espana).
Sewilla jako miasto przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania. Jest klimatyczna, przyjazna, smaczna i beztroska.
Mieszkańcy są bardzo stylowi, doskonale ubrani, czasem nawet z pedantyczną dbałością o szczegóły. Zaczynam myśleć, że Floryda właśnie zyskuje konkurenta w kwestii miejsca idealnego na spędzenie jesieni życia. To zapewne także zasługa lokalnych tapas i czerwonego wina 😉 Ostatnie chwile w Andaluzji mijają nam na leniwych spacerach, licznych degustacjach lokalnych przysmaków oraz ładowaniu akumulatorów czystą energią słoneczną.
Poniżej przyznaję Stylowe Gwiazdki, ale jak widać powieje nudą 😉
– Sewilla
– Tarifa
– Gibraltar
– Malaga
– Marbella
– tapas
To było fantastyczne 5 dni, po raz kolejny stanowczo za krótkie – nawet jak na City Break. Andaluzję musimy koniecznie odwiedzić raz jeszcze. Jedziecie z nami…?
Ściskam Was stylowo i zapraszam do naszego Klubu
Ania
P.S. Chociaż nie jestem zwolenniczką atrakcji w stylu Corridy, to będąc w Hiszpanii udałam się na działającą po dziś dzień arenę walki byków Plaza de Toros. Z zainteresowaniem słuchałam opowieści przewodnika, który na wiele sposobów starał się usprawiedliwić ponurą hiszpańską tradycję. Jakoś mimo wszystko mnie to nie przekonało, tym bardziej, że na arenie widoczne były ślady krwi niedawno walczących tu zwierząt…
My wlasnie w styczniu wracamy bo w 2018 roku nie udalo nam sie zobaczyc wszystkiego – zobaczylismy Malage, Gibraltar, Nerja, Granada, Marbella ale zostala nam wlasnie Sewilla, Kadyks, Cordoba, Tarifa – takze juz nie moge sie doczekac kiedy w styczniu wyladujemy w Maladze I zobaczymy reszte (ale mysle, ze na to wybrzeze bedziemy wracac) bo 2 tygodnie lacznie I tak nie daja pelnego poznania tego regionu