Szanghaj – mieszane uczucia, czyli warto czy nie warto? - Stylowe Podróże | Luxury Travel Style Blog
Azja Miejsca

Szanghaj – mieszane uczucia, czyli warto czy nie warto?

5 czerwca 2017

Wróciłam z Szanghaju zupełnie niedawno, ale upłynęła już wystarczająco długa chwila, aby okrzepnąć i podzielić się z Wami własnymi spostrzeżeniami. W tym roku postanowiliśmy, że spędzimy tam Wielkanoc, po cichu licząc na pisanki w menu podniebnego cateringu. Tym razem jednak nic z tego. Nasz przewoźnik postanowił nie kultywować świątecznej tradycji.

A szkoda, gdyż znajomy opowiedział mi kiedyś, ile zamieszania wśród Azjatów wprowadziło czekoladowe jajko i wielkanocny zając podany na deser. Poplamione koszule, ślady czekolady na spodniach i przeróżne pomysły zastosowań dla wielkanocnego upominku 🙂 Tych obrazków niestety tym razem zabrakło, ale cóż, mówi się trudno.

Szanghaj – mieszane uczucia, czyli warto czy nie warto?

Azja i jej metropolie są miejscem, które odwiedziłam już wielokrotnie. Oczekiwania wobec Szanghaju były tym samym dosyć wysokie. Po Singapurze, Tokio czy Hongkongu, Szanghaj okazuje się być znacznie niżej w moim osobistym rankingu odwiedzonych miejsc. Powodów jest kilka, ale zacznę od niekwestionowanych zalet tego najludniejszego w Chinach ponad 25-milionowego miasta.

To, co zawsze mnie porusza, kiedy podróżuję, to świetna komunikacja miejska. Taką mamy w Szanghaju! W parę minut możemy przemieścić się z jednego miejsca na drugie, korzystając z czystego metra.

Taksówki odradzam ze względu na spore korki i – mówiąc delikatnie – niewielką uczciwość ich kierowców. Podróż taksówką wydłuża znacznie czas dojazdu i przede wszystkim nie jest warta swojej ceny.

Natomiast kurs magnetycznym pociągiem Maglev do ścisłego centrum miasta zajmuje niespełna 7 minut!!! Jego prędkość osiąga bagatela 431km/h – Nasze Pendolino wypada zatem przy Maglevie bardzo mizernie.

Czas na hotel. Tym razem wybraliśmy sieć Marriott, co kolejny raz okazało się być strzałem w dziesiątkę. Serwowane w nim azjatyckie śniadania, a w szczególności lokalny bulion z pierożkami na długo pozostanie w mojej pamięci.

 

Szanghaj – mieszane uczucia, czyli warto czy nie warto?

Hotel Renaissance Shanghai Yu Garden znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie zabytkowego ogrodu Yuyuan, słynącego z mostu w kształcie zygzaka. Wieczorem park rozświetlony był setkami lampek i chińskich, czerwonych lampionów, dzięki którym dodatkowo zyskiwał na uroku. W ciągu dnia Yuyuan Garden prezentował się zupełnie przeciętnie. Dlatego też liczne knajpki, słynną herbaciarnię Huxingting Teahouse i malutkie sklepy warto z pewnością odwiedzić wieczorem. Ale uwaga – trzeba się spieszyć, gdyż życie w krętych uliczkach zamiera już po godzinie 20.00. Zupełnie inaczej niż Europie, prawda?

 

Jesteś już członkiem naszego Klubu?!

Klub Stylowych Podróżników

Poczekaj sekundkę!

Dziękuję! Sprawdź teraz pocztę e-mail i potwierdź subskrypcję 🙂

 

Włócząc się ulicami Szanghaju zdumiał mnie rozmach i tempo, z jakim rozwija się to ponad 1000-letnie miasto. Początkowo było ono niewielkim portem morskim, a dziś to światowe centrum finansowe oraz ośrodek handlu i przemysłu. Możemy tylko pozazdrościć osiągnięć miejskiej architektury, zgodnej z zasadami feng shui i dalszych planów urbanistycznych jego mieszkańców. Pojęcie „chińszczyzny”, o jakiej mówimy często z przekąsem, nie ma w Szanghaju racji bytu. Szczególnie polecam Wam obejrzeć krótki film, jaki emitowany jest w wieżowcu Shanghai Tower. Przedstawia on historię powstania i rozwoju miasta, a jego skróconą wersję publikujemy również na naszym profilu facebookowym.

Szanghaj – mieszane uczucia, czyli warto czy nie warto?

Z racji podróżowania z moją ukochaną 7-letnią córeczką, w planie eksplorowania Szanghaju nie mogło zabraknąć wizyty w Disneylandzie. I tu niestety wielki zawód 🙁 Kolejki do bajkowych atrakcji były tak długie, liczone w godzinach oczekiwania, że postanowiliśmy po prostu udać się na spacer. Dodatkowo mam wrażenie, iż grupą docelową parku jest młodzież, rozkochana w technologii i nowoczesności.

W pamięci mam bowiem Disneyland z rodziną myszki Mickey i Minnie, w jakim 10 lat temu byłam na Florydzie. Bawiłam się tam niczym dziecko i na to także liczyłam tym razem.

Mieszkańcy Szanghaju są mili, uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni do turystów. Na ulicach turyści czują się komfortowo i nie wzbudzają większego zainteresowania. To, co jednak rzuciło mi się w oczy, to spore braki w kulturze osobistej mieszkańców chińskiej metropolii. O ile byłam przygotowana na siorbanie, bekanie i inne dźwięki wydawane podczas jedzenia, to publicznego oczyszczania dróg nosowo-gardłowych wprost na chodnik nie jestem w stanie zaakceptować. No cóż, odwracałam wtedy głowę na bok i tyle, ale jak to mówią „co zostało zobaczone już się nie odzobaczy.”

Szanghaj – mieszane uczucia, czyli warto czy nie warto?

Klimat do zakupów w Szanghaju jakoś mi się nie udzielił. Nawet ulica Nanjing słynna z drogich butików i świecących billboardów nie wywarła na mnie większego wrażenia. Typowe wystawy markowych butików, jakie można spotkać w każdym miejscu na świecie. Liczyłam na coś więcej, na pazur, jakim zadrapie mnie azjatycka stolica mody. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego magazyn Elle tak nie dawno zaliczył Nanjing West Road do 10 najmodniejszych ulic świata.

Podsumowując to, co zobaczyliśmy w Szanghaju, nadaję tradycyjnie swoje stylowe gwiazdki:
– promenada Bund
– ulica Nanjing West Road
– wieżowiec Shanghai Tower
– ogród Yuyuan
– Disneyland
– Francuska dzielnica

Na zakończenie muszę Wam podpowiedzieć, iż będąc w Szanghaju warto wybrać się również poza miasto. Bez problemu dotarliśmy tam szybkim pociągiem bullet train (prędkość 300km/h) na 5-milionową wieś, zwaną chińską Wenecją. Suzhou w prowincji Jiangsu i delcie rzeki Jangcy jest słynna ze względu na liczne kanały, jakie ją przecinają.

Klimat dawnych Chin można poczuć w otoczeniu zabytkowej Pagody Beisi oraz w zakamarkach Ogrodu Pokornego Zarządcy-Zhuozheng Yuan, wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Tamtejsza roślinność, stawy i wysepki sprawiają, że odpoczywamy i czujemy prawdziwy błogostan.

Spacer krętymi ścieżkami, okwiecone miejsca do medytacji i odpoczynku oraz kamienne ławki z cytatami Buddy sprzed setek lat mają kojące właściwości dla ciała i umysłu. Uniwersalne buddyjskie prawdy o życiu dają do myślenia wszystkim odwiedzającym to miejsce. To po prostu trzeba zobaczyć i poczuć! Shanti, shanti, shanti!

Ściskam Was stylowo,

Ania

P.S. A jeśli nie wiesz co najlepiej ubrać będąc w Szanghaju, zajrzyj do tekstu Szanghaj outfit 😉


0 0 votes
Ocena artykułu
Subskrybuj!
Powiadom o
guest
0 komentarze
Inline Feedbacks
View all comments
0
Chcesz skomentować?x