Dzisiejszy tekst dedykuję wszystkim tym, którzy obawiają się lotu samolotem z małym dzieckiem. Celowo użyłam szerokiego określenia „małe”, bo każdy rodzic będzie je interpretował trochę inaczej. Jedni z Was za żadne skarby świata nie zabiorą do samolotu kilkumiesięcznego niemowlaka, odwlekając podróż nawet o kilka lat. Podczas, gdy inni zrobią wręcz przeciwnie i udadzą się na wakacje z noworodkiem.
Ja jestem zwolenniczką podróżowania z dzieckiem od jego pierwszych chwil. Szerzej pisałam o tym w tekście Przepis na Wyspy Kanaryjskie z niemowlakiem – czyli, o tym, że nie warto się wahać. Z drugiej strony jednak jestem w stanie zrozumieć świeżo upieczonych rodziców, którzy potrzebuję więcej czasu na przystosowanie się do nowej, chyba najważniejszej życiowej roli. Niemniej jednak zachęcam wszystkich niezdecydowanych na zdobycie się na odwagę i podróż samolotem razem z dzieckiem. Z uporem maniaka będę powtarzać, że kluczem do sukcesu rodzinnych podróży w pełnym składzie jest po prostu przygotowanie. O tym, jak przetrwać lot z małym dzieckiem i nie zwariować opowiem już za moment.
Dziecko w samolocie
– czyli o tym, jak przetrwać lot i nie zwariować
Kilkuletnie dzieci podróżujące samolotem możemy podzielić na dwie grupy. Jedna z nich to aniołki, które szybko po starcie usypia szum samolotowych silników – do nich nie należy z pewnością moja córka 😉 Druga grupa to dzieci, jakie szybko się nudzą i wymagają od nas nieustającej atencji. Sprawę oczywiście ułatwiają pokładowe telewizorki z filmami oraz grami, które przynajmniej na jakiś czas pochłoną dzieci bez pamięci. Jednakże w przypadku długich, kilkugodzinnych lotów nawet te udogodnienia mogą okazać się niewystarczające.
I właśnie z myślą o energicznych kilkulatkach przygotowałam garść podróżniczych inspiracji. Zobaczcie, co warto zabrać ze sobą w podróż samolotem, aby nasze dziecko miało się czym zająć i przy okazji pozwoliło nam w spokoju obejrzeć film, posłuchać muzyki, a nawet uciąć sobie drzemkę. To naprawdę możliwe!
Dziecko w samolocie
– czyli o tym, jak przetrwać lot i nie zwariować
Po pierwsze warto zainwestować w walizkę Trunky. To nie jest zwyczajna walizka, ale jednocześnie jeździk. Dziecko może nim jeździć po lotnisku, ciągnąć lub pchać. Łatwo się otwiera i zamyka, posiada „dziecięcy” kluczyk, a w środku gumki, utrzymujące przedmioty na miejscu. Do walizki Trunky pakujecie wszystkie niezbędne zabawki, czyli…
#1 Laptop lub iPad
W naszych czasach bez elektronicznych gadżetów ciężko jest nam już funkcjonować. I o ile w warunkach domowych staram się ograniczać kontakt dziecka z grami na iPadzie, o tyle w samolocie pozwalam na dużo więcej.
#2 klocki LEGO
Nie mam na myśli nowego zestawu, jaki kupimy na lotnisku czy zabierzemy z domu. Sugeruję natomiast przygotować zestaw kilkunastu klocków oraz kart z kombinacjami ich ułożenia. Taka zabawa w odtwarzanie rysunku jest innowacyjna i absorbująca. Co więcej dziecko może samo zaprojektować kolejne układy i bawić się klockami znacznie dłużej niż zazwyczaj.
#3 miniaturowe wersje ulubionych zabawek
Wszyscy rodzice doskonale wiedzą, że w świecie zabawek także obowiązuje zasada Pareto. Kilkulatki tak naprawdę bawią się tylko częścią swoich skarbów. Dlatego spakujcie do walizki te zabawki, jakie należą do ich ulubionych i najczęściej używanych. Idealnie byłoby kupić miniaturowe wersje tych zabawek, gdyż doskonale wiecie, że zawsze lepiej podróżować w wersji light.
#4 karty do gry
Wybór pozostawiam Wam, jednak na marginesie dodam, że moimi ulubionymi są karty do gry w UNO. W najnowszej wersji karcianej rozrywki można samodzielnie zaprojektować kilka kart, co mocno „podkręca” temperaturę gry.
Jesteś już członkiem Klubu?!
#5 Silikonowe naklejki na szyby i żelowe gluty
Jako mama ich po prostu nieznoszę! Na samą myśl o milionach bakterii, jakie dostały się do ich wnętrza, czego już dotykały i co obklejały, przeszywają mnie dreszcze 😉 Rzeczywistość jest jednak brutalna, bo dzieci uwielbiają gluty, a w szczególności te, które zmieniają kolor pod wpływem ciepła. Potrafią godzinami „miętolić” je w rękach i wymyślać za każdym razem ich nowe zastosowania. Pocieszam się zatem, że przynajmniej rozwijają motorykę małych dłoni.
#6 kredki, książeczki i kolorowanki
Nie odkryję tutaj Ameryki – kredki i kolorowanki to must have każdej podróży – warto jednak zadbać o ich wersję mini.
#7 karteczki samoprzylepne
Poza typowym przeznaczeniem post-it note, karteczki mogą także posłużyć do gry w kalambury. Wystarczy, że na karteczce napiszemy słowo i przykleimy na czoło przeciwnikowi, który musi zgadnąć, o jaki wyraz chodzi.
#8 maskotki na palce, czyli pacynki
To pomysł na zabawę z młodszymi dziećmi – paluszkowy teatrzyk zna chyba większość rodziców. Pacynki możecie kupić w sieci IKEA (zdj.)
#9 naklejki, naklejki i jeszcze więcej naklejek 😉
To kolejny zabawkowy fenomen. Największe zalety naklejek w podróży to fakt, że zajmują minimum miejsca, wyzwalają kreatywność, na długo potrafią zająć dziecko oraz mogą być używane wielokrotnie. Warto kupić naklejki literki, z pianki, z brokatem, w kształcie zwierząt, aby dziecko mogło z nich tworzyć prawdziwe dzieła sztuki.
#10 coś do chrupania
Jedzenie w samolocie ma zupełnie inny aspekt. To kolejny sposób na zabicie czasu, więc warto zabrać ze sobą sprytne pudełko z czymś do chrupania i na przykład pobawić się z dzieckiem w zgadywanie „JAKI TO SMAK?” Warto także zapakować do bagażu podręcznego coś do jedzenie na „czarną godzinę”, gdyż dziecięce menu w samolocie nie zawsze im smakuje. Więcej o jedzeniu w samolocie, możecie przeczytać tutaj.
Na zakończenie zdradzę Wam jeszcze jeden sekret. Jeżeli wyczerpiemy już wszystkie nasze pomysły na podniebne rozrywki i kolejny raz usłyszymy znienawidzone „NUDZĘ SIĘ”, to jest nie pozostaje nam nic innego, jak poprosić załogę samolotu o dwa kubeczki i kilka kostek lodu. Nie będę się wdawać w szczegóły, ale to naprawdę działa. Dziecko zajmie się bezszelestnie przerzucaniem lodu z jednego kubka do drugiego, będzie obserwowało jak topnieje itp. itd. Nawet nie zauważycie, że lot dobiega już końca i udało się Wam go przetrwać bez postradania zmysłów 😉
Ściskam Was stylowo,
Ania
P.S. Chciałabym wspomnieć o jeszcze jednej kwestii, jaka powstrzymuje rodziny przed wspólnym lataniem. Rodzice często obawiają się, że w samolocie dziecko będą bardzo bolały uszy. Jest kilka sposobów na radzenie sobie z dyskomfortem wynikającym ze zmian ciśnienia w kabinie. Najprostsze rozwiązania to:
- podanie dziecku czegoś do picia lub ssania – jak cukierek, lizak czy smoczek
- próba uśpienia dziecka przed startem oraz lądowaniem samolotu
- próba odwrócenia jego uwagi – oglądanie bajki w słuchawkach na uszy
Sugeruję również zaraz po zajęciu miejsca w samolocie, przetrzeć chusteczkami antybakteryjnymi plastikowe elementy fotela, stolik, ekran monitora itd. Samolot to niestety miejsce, które kochają bakterie. O tym, jak uniknąć choroby w samolocie napiszę na blogu już niebawem, więc zachowajcie czujność 🙂
Jesteś już członkiem Klubu?!