Natrafiłam ostatnio w sieci na burzliwą dyskusję na temat stylu podróżowania. Rozpaleni do czerwoności forumowicze spierali się o to, co jest lepsze – zaliczanie nowych miejsc czy ich powolne eksplorowanie. Jak nietrudno się domyślić, debata nie została rozstrzygnięta zgodnie z maksymą de gustibus non disputandum est. Tradycyjnie – ile osób, tyle opinii, a już na pewno dotyczy to Polaków – „specjalistów” w każdej dziedzinie.
A jak Wy lubicie podróżować? Mnie bliżej chyba do tej grupy osób, która lubi wbijać pinezki w nowe punkty na mapie świata. Rzadko zdarza mi się podróżować kilkukrotnie w to samo miejsce. Nie wynika to jednak z chęci „zaliczania”, a apetytu na odkrywanie ciągle czegoś nowego. Jest tyle ciekawych miejsc na świecie, a czas niestety nie jest z gumy. Kluczem do wakacyjnego sukcesu jest sprytne planowanie. Przeczytacie o nim chociażby w artykule „Długie weekendy 2018”.
Dzisiaj jednak chciałabym Wam opowiedzieć o podróżowaniu na prawdziwe krańce świata. Wyprawy te są nierzadko celem samym w sobie. Pomimo tego, że ziemia jest okrągła – choć niektórzy nadal to kwestionują 😉 – to często spotkać się można z próbą technicznego wyznaczenia końców naszej planety. Cztery kierunki świata są tylko punktem wyjścia, bo jak się okazuje w praktyce, miejsc najdalej wysuniętych na północ czy południe jest znacznie więcej niż można by zakładać. Rozróżniamy geograficzne końce świata, wyznaczone przez Międzynarodową Linię Zmiany Daty, ale także miejsca okrzyknięte – często samozwańczo – krańcem świata, za którymi „nie ma już nic…”
Koniec świata, za którym „nie ma już nic”
#1 Wschód
Atol Caroline w Kiribati
Wyspy Tafahi i Niuatoputapu w archipelagu Tonga
#2 Zachód
Wyspa Attu na Alasce, Stany Zjednoczone
Cabo da Roca – Portugalia – tu kończy się Europa 🙂
Land’s End – Kornwalia w Wielkiej Brytanii
#3 Północ
Kaffekluben na Grenlandii – najbardziej wysunięty na północ punkt na lądzie
Varders Ende – Tjome w Norwegii
#4 Południe
Ushuaia w Argentynie
Punta Arenas w Chile
Teraz już wiecie, gdzie jest koniec świata 😉 Zastrzegam sobie jednak prawo do zmian w zestawieniu, gdyż co jakiś czas dobiegają do nas sensacyjne doniesienia o odkryciu kolejnej wyspy lub skały wystającej z morza. Punkty najdalej wysunięte na północ, południe, wschód czy zachód trudno zatem jednoznacznie uznać za miejsca, w którym świat się kończy. Co więcej dla części z Was koniec świata ma zapewne wymiar nieco inny, niż geograficzny. Mam na myśli te kraje, w którym warunki życia przypominają bardziej wegetację niż godne funkcjonowanie. Przykładem jest choćby środkowa Afryka, gdzie ludność codziennie walczy o przeżycie.
Koniec świata, za którym „nie ma już nic”
Mam nadzieję, że Was zaciekawiłam, ale i zainspirowałam. Podróżowanie do najdalszych miejsc na mapie świata może mieć wymiar nie tylko turystyczny, ale prawdziwie mistyczny. Zazwyczaj są to kierunki mniej zaludnione, pozwalające obcować z przyrodą, a co za tym idzie, skłaniające do refleksji nad własnym życiem i… przemijaniem. Każdy kto znalazł się na geograficznym końcu świata wie, co mam na myśli. Fin del Mundo to często nie koniec, a początek czegoś zupełnie nowego.
Ściskam Was stylowo i zapraszam do naszego Klubu
Wszystkie zdjęcia wykorzystane w artykule pochodzą z materiałów prasowych