Dziś kierunek nieoczywisty. Trafiłam tam jakiś czas temu przejazdem, a właściwie przelotem w trakcie podróży do Abu Dhabi. Słynna podróżniczka Martyna Wojciechowska powiedziała kiedyś, że „może faktycznie to nie my wybieramy nasze podróże, tylko one nas?”. Wielokrotnie okazało się już, że nie mogę się z tymi słowami nie zgodzić. Mało prawdopodobny jest fakt, że zaplanowałabym weekend w Belgradzie tak, jak to bywa w przypadku moich innych city break. Dlaczego tak uważam? O tym właśnie jest dzisiejszy wpis.
Belgrad – warto, czy nie warto?
#Architektura i zabytki
Na początku muszę zaznaczyć, że Belgrad to nie miasto w stylu Pragi, Bukaresztu czy Budapesztu. Nie znajdziecie tu imponującej architektury i okazałych zabytków. Oczywiście jest kilka miejsc, które warto zobaczyć. Mam na myśli Belgradzki Fort Kalemegdan z XVII wieku, górujący nad Sawą i Dunajem czy Cerkiew św. Sawy. Jednakże w ostatecznym rozrachunku Belgrad niestety pozostaje brzydszą, smutniejszą i z pewnością biedniejszą kuzynką innych stolic europejskich dawnego bloku wschodniego. W sumie trudno się dziwić. Rozpad Jugosławii i trwająca ponad dwa lata wojna domowa na Bałkanach, jaka skończyła się tu zaledwie w 1995r. zniszczyła miasto, które i tak nie było wcześniej w dobrej kondycji. To, co rzuca się w oczy to straszące budynki – zaniedbane i bez polotu – doskonale pamiętające czasy kwitnącego komunizmu. Dookoła panuje prawdziwy misz-masz architektonicznych stylów i przytłaczający chaos.
#Atrakcje turystyczne
Z tym w Belgradzie również nie jest najlepiej. Zazwyczaj wspomina się o Muzeum Lotnictwa, położonego zaledwie kilkaset metrów od lotniska im. Nikoli Tesli, które także wymaga poważnego zastrzyku finansowego. Muzeum powstało w 1957 r. i od tego czasu chyba niewiele się w nim zmieniło. Obiekt jest zaniedbany i wyraźnie niedoinwestowany, ale na szczęście pierwsze, mizerne wrażenia rekompensują zgromadzone w nim eksponaty. Możecie obejrzeć z bliska legendarne brytyjskie myśliwce Hawker Hurricane oraz Supermarine Spitfire. Najciekawszy jest jednak zestrzelony przez Serbów amerykański superbombowiec F-117 Nighthawk, który podobno był niewidoczny dla radarów. Najwyraźniej nie do końca 😉 I tu niestety muszę postawić kropkę. Więcej atrakcji, jakie mogłyby to miasto wyróżnić, w Belgradzie moim zdaniem brak!
Prawdopodobnie będziesz chciał przeczytać tekst City Break Erywań – czyli o tym, że lepiej pojechać gdzie indziej
#Serbska kuchnia
Muszę jednak uczciwie przyznać, że lokalna kuchnia to chyba jedna z niewielu rzeczy, na które w Belgradzie nie można narzekać. Bałkańska kuchnia jest bardzo smaczna i w porównaniu do innych miejsc w Europie wyjątkowo tania. Kuchnia serbska to połączenie smaków środkowej Europy, Morza Śródziemnego i Turcji.Będąc w Belgradzie warto spróbować čevapčici, czyli popularnych na całych Bałkanach roladek z mielonego mięsa, serwowanych z cebulą i chlebem. Drugie typowe danie to pljeskavica, czyli grillowany kotlet z mielonego mięsa wołowego z dodatkiem doskonałych przypraw.Po takim obżarstwie niezbędna jest oczywiście śliwowica, nie rzadko zawierająca aż 60% alkoholu!!! Miałam okazję odwiedzić słynną, najstarszą w Belgradzie restaurację Znak Zapytania, czyli „Kafana” – inaczej „?” Mogę Wam ją śmiało polecić! Oczywiście nie oczekujcie specjałów rodem z trzygwiazdkowych restauracji Michelin, ale miejsce jest klimatyczne i ma z pewnością to coś. Muszę zaznaczyć, że istnieje nieprzerwanie od 1823r.Uwagę gości przykuwa dawny wystrój wnętrza, który podkreśla klimat tego miejsca. Nie pozostaje to bez wpływu na odczuwanie smaku tradycyjnych, serbskich dań. Inna kulinarne opcje to liczne restauracje i knajpki, usytuowane wzdłóż ul. Kniazia Michaiła. Deptak ten jest typowy dla innych europejskich stolic. Znajdziecie tam po prostu wszystko – od fastfoodów po eleganckie kawiarnie i sklepy znanych na całym świecie marek odzieżowych.
#Atmosfera miasta
Belgrad to miejsce przedziwne. Czułam się w nim tak, jakbym przeniosła się w czasie o jakieś 30 lat wstecz. Ulica jest szara i smutna, w najlepszym wypadku można ją nazwać przeciętną. Nawet mieszkańcy wydają się być trochę jak z innej epoki. Sugeruje to ich ubiór, a nawet kobiecy makijaż – już dawno nie widziałam tylu Pań, z błękitnym cieniem na powiekach 😉 Na każdym kroku napotkać można rozłożone na ziemi przenośne stragany, na których sprzedawane są rozmaite przedmioty. Nie wygląda to estetycznie, ale jak widać w Belgradzie jest to zjawisko zupełnie naturalne. Niestety powoduje to, że ulica momentami bardziej przypomina bazar, a nie ścisłe centrum miasta.
Moja wizyta w Belgradzie trwała bardzo krótko, więc wrażenia są takie, jakie są… Również z tego względu ciężko jest mi zweryfikować miano „imprezowej stolicy Europy”, jakie w ostatnich latach przywarło do stolicy Serbii. Być może miasto zyskuje przy bliższym poznaniu, ale według mnie nie można liczyć na zbyt wiele. W przeważającej większości odwiedzonych miejsc jest ponuro i przygnębiająco, ale za to bardzo tanio. Mimo upływu lat, napotkać można jeszcze ślady krwawego konfliktu. Wydaje mi się, że musi upłynąć jeszcze sporo czasu, zanim Belgrad i jego mieszkańcy „dogonią” resztę Europy. Z drugiej strony, nie do końca jestem przekonana, czy w ogóle są tym zainteresowani…
Na zakończenie przyznaję swoje stylowe gwiazdki
– centrum miasta
– Restauracja „?”
– serbska kuchnia
– Muzeum Lotnictwa
Ściskam Was stylowo,
Ania