Nie będę dzisiaj skromna i otwarcie przyznam, że uważam się za prawdziwego mistrza rozciągania, wydłużania i maksymalizowania ilości dni wolnych od pracy, wypadających w ciągu roku kalendarzowego. Znacie z pewnością moje relacje z tzw. city break, czyli szybkich podróży podczas dłuższych i krótszych weekendów. Oczywiście kilkudniowa wizyta w nowym miejscu zazwyczaj pozostawia u mnie niedosyt, jak tu było chociażby w przypadku Edynburga czy San Francisco. Niemniej jednak moim…