New Delhi – czyli mój pierwszy i ostatni raz w Indiach - Stylowe Podróże | Luxury Travel Style Blog
Azja Miejsca

New Delhi – czyli mój pierwszy i ostatni raz w Indiach

4 lipca 2017

Podróżowanie to nie jedyna pasja, której z radością się oddaję. Tuż po niej, szczególne miejsce w moim sercu zajmuje ukochana joga. Dzięki regularnym medytacjom i ćwiczeniu asan udaje mi się zachować równowagę pomiędzy ciałem, umysłem i duchem. Tak mi się przynajmniej wydaje… 😉

Dlatego kiedy tylko nadarzyła się okazja wyjazdu do Indii, pomyślałam, że będzie po prostu wspaniale. Poznam kraj, w którym narodziła się joga 🙂

Czy wiecie, że najstarsze świadectwa jej istnienia są datowane na ok. 2500 lat p.n.e.? Potwierdzają to gliniane figurki i pieczęcie przedstawiające postacie w asanach, jakie zostały znalezione w Harappie nad Indusem i w Mohendżo Daro.

Cała w skowronkach tradycyjnie zaczęłam przygotowania. Bilety kupione, hotel zarezerwowany, ubezpieczenie podróży już mam, pora zatem na niezbędną edukację.

O tym, jak samodzielnie organizuję podróże, możesz przeczytać w tekście Pierwsza podróż „na własną rękę” – jak ją sprytnie zorganizować?

New Delhi, jak wyczytałam, uchodzić miało za drugie najczystsze miasto w Indiach. Oczywiście wzięłam pod uwagę fakt, iż pojęcie higieny jest różnie rozumiane w Europie i Azji. Znałam już tajski styl życia, więc założyłam, że będzie podobnie, czyli akceptowalnie.

W jak wielkim byłam błędzie, okazało się dopiero na miejscu. Już po wyjściu z samolotu uderzył mnie intensywny, niestety śmierdzący zapach powietrza, ale później było tylko gorzej. Śmieci, bieda, ludzie śpiący na każdym rogu ulicy, niewyobrażalny brud i smród. Takie obrazki w Indiach to niestety codzienność.

Jestem typem wrażliwca i nie tak wyobrażałam sobie światową kolebkę jogi. Szczególnie przejmujący był jednak dla mnie widok malutkich dzieci, które całymi dniami włóczą się po ulicach, zapewne bardzo głodne, bo brudne na pewno. Często też bez ubrania, bez bielizny i butów.Tak jak ja, zapewne oglądaliście oscarowy film „Slumdog. Milioner z ulicy” w reżyserii Danny’ego Boyle’a. Obraz Indii, jaki przedstawia odwzorowuje jeden do jednego atmosferę tego wielomilionowego kraju i warunki codziennego życia Hindusów. W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że tak w ogóle da się żyć.

Tłumy ludzi na ulicach, załatwiające swoje potrzeby fizjologiczne, gdzie się da i kiedy tylko mają na to ochotę. Hałaśliwa, trąbiąca ulica, wałęsające się bezpańskie psy, a wszystko dookoła pokryte lepkim kurzem. Trudno to sobie wyobrazić, ale tak jest po prostu wszędzie. Sytuację pogarsza dodatkowo klimat – gorący i wilgotny, sprzyjający rozwojowi poważnych chorób i bakterii.

Turyści nagminnie cierpią na dolegliwości żołądkowo-jelitowe, chociaż ostatnio internet obiegły także informacje o super bakterii, prowadzącej finalnie do sepsy i kończącej się w połowie przypadków śmiercią chorego.

Mam świadomość tego, że wiele osób uwielbia Indie i potrafi tam spędzić kilka miesięcy w roku. Dlatego chcąc rzetelnie zrecenzować swoją podróż, muszę potwierdzić, że jest jedno miejsce, które warto zobaczyć bez względu na wszystko.

To Taj Mahal, wzniesiony przez Szahdżahana z dynastii wielkich Mogołów na cześć przedwcześnie zmarłej żony. Mauzoleum jest niesamowite pod każdym względem!!!

New Delhi – czyli mój pierwszy i ostatni raz w Indiach

Rozmach, z jakim je zbudowano, precyzja zdobień świątyni miłości oraz drogocenne materiały, które wykorzystano, czyli biały marmur i kamienie szlachetne – trudno to wszystko opisać słowami. Taj Mahal budzi zachwyt w najczystszej postaci i absolutnie zasługuje na swoje miejsce wśród krótkiej listy cudów świata. Oceniam go na pięć stylowych gwiazdek, ale na tym w temacie Indii niestety koniec.

New Delhi – czyli mój pierwszy i ostatni raz w Indiach

Naprawdę chciałbym jeszcze móc za coś pochwalić Indie, ale poza Taj Mahal i jogą, która ma tam swoje korzenie nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Podczas tygodnia spędzonego w New Dehli odwiedziłam jeszcze inne tamtejsze atrakcje. Jak już wspomniałam nie zrobiły na mnie dużego wrażenia, dlatego nadaję im poniżej stylowe gwiazdki, które muszą wystarczyć za komentarz.

Nawet słynna Świątynia Lotosu spektakularna z zewnątrz – tylko w sensie architektonicznym – wewnątrz zupełnie rozczarowuje. Są tym tylko rzędy drewnianych krzeseł…

– Czerwony Fort

– Świątynia Lotosu

– Brama Indii

– Wielki Meczet w Delhi

– kuchnia hinduska

– Taj Mahal

Przewodniki sugerują, że warto zobaczyć jeszcze kilka innych miejsc, jednakże byłam na tyle zniechęcona do dalszego eksplorowania miasta, że po prostu z tego zrezygnowałam. Usiłowałam ratować swój wyjazd, spędzając sporo czasu nad hotelowym basenem. Tu spróbowałam smaku hinduskiej kuchni, która oferuje wyśmienite potrawy, oparte głównie na warzywach i przyprawach, takich jak goździki, kozieradka, papryka, chili, gałka muszkatołowa, kmin i koper.

Hinduska kuchnia to – po Taj Mahal! – jedyny powód, dla którego warto wybrać się do Indii

Muszę także koniecznie wspomnieć o Chicken Tikka Masala i różnych rodzajach curry, które na stałe weszły już do mojego ulubionego menu. Kulinarne doświadczenia ograniczyłam jednak tylko do restauracji hotelowej The Metropolitan Hotel & Spa New Delhi. Nie zaryzykowałam bowiem zjedzenia potraw przygotowywanych w mieście.

New Delhi – czyli mój pierwszy i ostatni raz w Indiach

Pomyślicie pewnie, że marny ze mnie globtroter, ale to jedynie potwierdza mój stan psychiczny, w jaki wprawiło mnie New Delhi. Dla porównania dodam, że będąc kilka razy w Tajlandii, Malezji czy Chinach, które także są na bakier z higieną w lokalnej gastronomii, zawsze chętnie odwiedzam stoiska street foodu. Ale to zupełnie coś innego.

Indie to robactwo, brud, smród i śmieci, których nie jestem w stanie zaakceptować.

Kończąc mój najsmutniejszy jak dotąd wpis, postawię teraz kropkę nad i. Prawdziwym problemem w Indiach jest także rosnąca liczba gwałtów. Niskie kasty stale doświadczają przemocy ze strony lepiej urodzonych, pomimo, iż państwo stara się wdrażać politykę równościową. Zbiorowe gwałty nie są niczym szczególnym, a winą za nie zawsze obarczana jest kobieta. To chyba nie wymaga dalszego komentarza.

Odwiedziłam wiele miejsc na świecie, w którym ludzie często żyją w ubóstwie, jednakże to właśnie Indie są pierwszym miejscem i jak dotąd jedynym krajem, do którego na pewno szybko nie wrócę. Być może nie wrócę tam nigdy…

Ściskam Was stylowo,

Ania

[awesome-weather owm_city_id=”1261481″ location=”New Delhi” override_title=’New Delhi’ units=”C” hide_attribution=”1″ size=”tall” custom_bg_color=”#999999

0 0 votes
Ocena artykułu
Subskrybuj!
Powiadom o
guest
7 komentarze
Najstarszy
Najnowszy Najczęściej komentowany
Inline Feedbacks
View all comments
AlePL
6 lat temu

przepiękne zdjęcia i opis Delphi 🙂 Aż chciałoby się spakować plecak i wyruszyć w podróż zycia! Mega zazdroszczę 🙂

Beata
Beata
6 lat temu

Te odczucia potwierdzają to, co oczywiste – do Indii trzeba jechać przygotowanym. Zanim podejmie się tę decyzję, trzeba czytać, czytać, czytać , spotykać się z ludźmi, którzy tam byli, oglądać filmy dokumentalne. Kiedy się zrozumie Indie, to wszystko, co tam się widzi staje się łatwiejsze. Moje przygotowania trwały trzy lata.
Indie to nie tylko New Delhi ( sa gorsze miejsca), to ogromny kraj, z fascynującymi zabytkami, wierzeniami, zwyczajami.

Daniel P.
5 lat temu

Aniu,

Dziękując za porady e-mailowe przed wyjazdem dotyczące waluty, dzielę się swoimi wrażeniami z podróży do New Delhi:

https://danielpaczkowski.blogspot.com/2018/05/new-delhi.html

Pozdrawiam serdecznie

Na Gigancie
5 lat temu

Właśnie zarezerwiwaliśmy bilety do Indii ?

Multiselect
4 lat temu

Piękne zdjęcia! Indie są niesamowite! Chyba byłem hindusem w innym wcieleniu :))

7
0
Chcesz skomentować?x